Autor:Stefán Ólafsson
Obecnie zbyt wiele gospodarstw domowych ma kłopoty finansowe. Powodem jest znaczny wzrost inflacji i stóp procentowych. Jednocześnie zyski przedsiębiorstw wzrosły do rekordowych poziomów, w porównaniu do ostatnich 20 lat. Stąd też ogromna nierówność społeczno-ekonomiczna. Niektóre gospodarstwa domowe posiadają bardzo dużo, inne nie mogą utrzymać się z własnych środków.
Ruch robotniczy przedstawił plan, który w innowacyjny sposób rozwiązuje ten problem. Przyjrzyjmy się najpierw trendom dochodowym gospodarstw domowych w ostatnich kwartałach, a następnie planowi ruchu związkowego.
Gallup: Sytuacja materialna gospodarstw domowych wciąż się pogarsza
Gallup opublikował ostatnio nowe badanie budżetów gospodarstw domowych. Z danych wynika, że od drugiej połowy 2021 roku sytuacja materialna gospodarstw domowych systematycznie się pogarsza, co wynika z wysokiego poziomu inflacji i stóp procentowych. W ciągu zaledwie trzech lat liczba gospodarstw domowych znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej wzrosła z 30% do 50%, czyli około dwóch trzecich. To dość duży wzrost w krótkim czasie.
Poniższy rysunek przedstawia wyniki sondażu Instytutu Gallup w tym okresie.
W grudniu połowa gospodarstw domowych z trudem wiązała koniec z końcem. Niektórzy ankietowani zadłużyli się korzystając z kredytów, inni spadek wartości pieniądza w swoich portfelach niwelowali poprzez ograniczanie wydatków, pozostali respondenci ledwo wiązali koniec z końcem. Sytuacja pracowników niskopłatnych jest jeszcze gorsza niż przedstawia powyższy rysunek.
Zasięg ubóstwa ekonomicznego w zbyt wielu gospodarstwach domowych znajduje na wysokim poziomie. Przedsiębiorstwa natomiast posiadają więcej szczęścia, odnotowując coraz większe zyski. Firmy muszą zatem obniżyć swoje wymagania dotyczące zysku oferując gospodarstwom domowym niższe ceny. Bank Centralny, banki i fundusze emerytalne powinny zapewnić również obniżki stóp procentowych.
Ruch związkowy przedstawił obecnie realną drogę do osiągnięcia wszystkich tych celów.
Plan ruchu robotniczego
Sojusz związkowy w ramach ASÍ, negocjujący obecnie w imieniu ponad 70% pracowników na rynku pracy, przedstawił plan szybkiego obniżenia inflacji i stóp procentowych. Plan polega na niezwykle skromnych (biorąc pod uwagę okoliczności) podwyżkach płac, przywróceniu systemów transferów dla gospodarstw domowych (tj. zasiłków na dzieci, dodatków mieszkaniowych dla właścicieli i najemców) oraz powszechnym wstrzymywaniu podwyżek cen. Niższe stopy procentowe zmniejszą wówczas obciążenie zadłużonych gospodarstw domowych. Umiarkowane podwyżki płac muszą natomiast zapewnić pracownikom gwarancje sukcesu w innej postaci, np. czerwonych słupków, jak to miało miejsce w Porozumieniu Narodowym (Þjóðarsátt) z 1990 r. Pracownicy borykający się z brakiem środków nie mogą sami ponosić całego ryzyka.
Aby plan zadziałał, rząd musi zwiększyć swój wkład w systemy transferowe, co wyniesie około 24 miliardy rocznie. Jeśli tak się nie stanie, gospodarstwa domowe osób o najniższych dochodach zapłacą najwyższą cenę, co jeszcze bardziej pogłębi nierówności.
Czy rząd może sobie pozwolić na pełne zaangażowanie?
Poszczególni ministrowie wystosowali ostatnio oświadczenie tłumacząc, że ze względu na zobowiązania wobec mieszkańców Grindavíku, rząd nie może w pełni uczestniczyć w projekcie dotyczącym przywrócenia publicznych systemów redystrybucji. Ich zdaniem obciążenie wydatkami byłoby zbyt duże. Nie jest to prawdą. Rząd może doskonale poradzić sobie z projektem w Grindavíku, m.in. wykorzystując pieniądze znajdujące się w Funduszu Ubezpieczeń od klęsk żywiołowych, co zostało potwierdzone przez innych ministrów.
Jeśli uda się szybko obniżyć inflację i stopy procentowe, rząd zaoszczędzi znacznie więcej, co umożliwi zwiększone wydatki na systemy redystrybucji. Poza tym istnieją różne sposoby na zwiększenie przychodów skarbu państwa. Na przykład, rozsądnym byłoby nałożenie na turystów opłaty za przyjazd w wysokości 4 000–5 000 ISK, jak sugeruje profesor ekonomii Gylfi Zoega. Skarb państwa zwiększyłby przychody o około 10 miliardów. To dość mądre posunięcie, mające na celu spowolnienie branży turystycznej, a tym samym ograniczenie inflacji w społeczeństwie.
Zwiększony podatek od czynszu zasobów, podatek bankowy i inne drobne dostosowania systemu podatkowego, nie związane ze zwiększonym obciążeniem dla społeczeństwa, wszystko to wygenerowałoby znacznie więcej, niż zapłacenie potrzebnych jedynie 24 miliardów. Wszystko zależy jedynie od dobrej woli rządu.
Prawda jest taka, że państwa nie stać na odrzucenie planu ruchu związkowego. Druga opcja jest niewykonalna.
Co stanie się, jeśli plan nie wypali?
Jeśli rząd i przedsiębiorstwa nie spełnią wszystkich żądań, ruch związkowy będzie musiał przeprojektować swoje postulaty i przystąpić do żądania podwyżki wynagrodzeń o 7-10%, dążąc w ten sposób do zwiększenia siły nabywczej gospodarstw domowych. Problem dochodów gospodarstw domowych nie pozwala na nic innego w tej sytuacji.
Natomiast wtedy inflacja spadałaby znacznie wolniej, a korzyści dla społeczeństwa byłyby znacznie mniejsze.
To chyba oczywiste, co w tym przypadku jest lepsze?
Autorem tego artykułu jest emerytowany profesor Uniwersytetu Islandzkiego i ekspert w badaniach rynku pracy i spraw socjalnych w związku zawodowym Efling.
Artykuł ukazał się po raz pierwszy w serwisie Vísir 27 stycznia 2024 r.